Kręci się, kręci się koło za kołem…

Tak jest – dziś dzień z PKP. Znów jechałam magicznym pociągiem z przesiadką bez przesiadki. Było całkiem przyjemnie aż tu w Bydgoszczy dosiadł się do mojego świętego spokoju pewien młodzieniec. Jeszcze bardziej skupiłam wzrok, żeby tylko nie musieć z nim konwersować. Udało się. W spokoju dokończyłam książkę, pogapiłam się przez okno – a było naprawdę przepięknie! Wyszło słońce i całe niebo zrobiło się lekko różowe. Cudnie.
Gdańsk jak zwykle przywitał mnie rozpierduchą. Wykoleił się jakiś pociąg we Wrzeszczu, więc wysadzili nas na innym peronie. Potem, kiedy doszłam na przystanek, zobaczyłam sznur tramwajów, chyba z dziesięć, i pędzącą karetkę. Jakiś wypadek chyba.
Nic dodać, nic ująć. Miasto. Ja chyba podziękuję. Potrzebuję ciszy, spokoju, znajomych, bycia częścią, ale z zachowaniem choćby namiastki samotności. Ufam, że znajdzie się gdzieś dla mnie jakiś etat, który pozwoli mi wrócić do Wielkopolski. Prędzej czy później.
A tak na marginesie, wierzę w to, że kiedyś będę panią brygadier – a co! :) Mierzyć trzeba wysoko, bo tylko tak można wiele osiągnąć.