Ciepło, zimno, skwar i depresja.

Jestem dziś nie w humorze, więc będzie jad .Wczoraj doszłam do wniosku, że w Polsce pogoda jest najbardziej po..walona .Jeszcze 3 dni temu upał i opalanie, tyłek mam cały czerwony. A wczoraj? Deszcz, ulewa, wichura. Wracalam do domu z pracy i miałam czapkę na głowie (przypadkiem znalazłam w szufladzie biurka). Dobrze, że przeciwdeszcżówkę zabrałam. W nocy było 10 stopni, zimno, że nawet na balkon wyjść się nie chce zapalić. Rano tenis. Temperatura - 13 stopni o 7.15, zakłądam więc bawełnianą marynrkę i apaszkę. Jeszcze tylko rekawic brakuje. Na korcie nagle wyszło słońce, jestem zgrzana, więc rozbieram się do bokserki. Potem znów na rower i znów się chmurzy. I wieje. Zimno mi, a w srodku jestem mokra. Jeszcze tylko śniegu brakuje. W zimę narzekałam na zawieje i mrozy. I że nie można biegać. Ale biegałam! Bez wymówek. Tylko, że była zima. W zimę jest zimno - proste. Gdybym w zimę miała taką pogodę, jak wczoraj, to bym była przeszczesliwa .A wczoraj wiało i lało. I nie biegałam. Bo lato jest. A w lato biega się w słońcu, więc się buntuję. Nienawidzę polskiej pogody, bo przez nią mój nastrój tez jest w kratkę. Dziękuję za uwagę. Jutro napisze, że jestem chora. Na milion procent.