Kiedy zazdrość jest OK?
Mam wśród znajomych trzy pary:
– pierwsza – ona młodsza o 5 lat od niego. Od zawsze w nim zakochana, on się do niej przekonywał sporo czasu. Byli znajomymi z paczki, ona marzyła o nim, on czasem z nią uprawiał seks, ale nie traktował jak potencjalnej kandydatki na ukochaną. Nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale efekt po kilku latach jest taki: są małżeństwem, a ona jest obsesyjnie o niego zazdrosna. Robi afery o spojrzenie, którym obdarzył mijaną na ulicy kobietę, fuka, jak on ma wyjść na miasto sam z kumplami, obraża się o każdą bzdurę. I tak sobie trwają w tym.
– druga – para w podobnym wieku. Mieli przed sobą sporo innych partnerów i doświadczeń związkowych. Kochają się w sposób dojrzały. Mieszkają razem, ślubu brak. Dogadują się wspaniale, rozumieją bez słów. Znam ich dobrze, przejawów zazdrości nie zauważyłam NIGDY.
– trzecia – małżeństwo z 3-letnim stażemi i 4-letnim dzieckiem. Wszystko robią wspólnie. Jak ona chciała zacząć biegać, on powiedział, że tylko z nim, jak próbuję ją wyciągnąć na drinka, on fuka, dlaczego musimy same iść. Imprezują razem, w domu siedzą razem, do kina razem, przez jakiś czas razem pracowali. I on nie dopuszcza innej możliwości, a ona generalnie nie ma z tym większego problemu. To dla niej naturalne. Scen zazdrości wprost nie widziałam, ale kiedy, jak i o co, skoro wszystko robią razem.
Każdy układa sobie związek, jak chce.
Ja jestem za równowagą i zdrowym byciem razem, czyli trochę razem, ale i trochę osobno.
Małe ukłucie zazdrości uświadamia mi, że zależy mi na tej drugiej osobie. I myślę, że jest w porządku.
Para pierwsza i trzecia to związki, w których osobiście nie wytrzymałabym.
Drugiej kibicuję.
A Wy, jak myślicie, jak to jest z tą zazdrością?
Tagi: małżeństwo, pary, seks, zazdrość, związek