Diana

Pamiętam jak dziś dzień jej śmierci - 31 sierpnia 1997 to była niedziela rano. Wracalismy całą rodziną, ja , moi rodzice i brat z jakiegoś wesela. Kierowała mama, tata i brat spali na tyle, a ja rozmawiałam z mamą i słuchałysmy radia. Pamiętam, jak spojrzałysmy na siebie z niedowierzaniem, a w oczach mamy pojawiły się łzy. Dojechaliśmy do domu, a ciotka mieszkająca obok też siedziała na podwórzu i płakała. Pamiętam tylko ,że było mi bardzo żal i długo nie mogłam w to uwierzyć. Pierwszy raz odczułam śmierć osoby publicznej, ale jakby mi bliskiej. Śledziłam to, co się działo przy Pałacu, oglądałam transmisję z pogrzebu i jakiś czas potem słuchałam informacji o śledztwie. Od tamtej pory nie wczytywałam się w żadne informacje o Dianie i jej życiu. Wiedziałam, co robiła dla chorych i bezdomnych ,ale nie do końca znałam szczegóły z jej życia prywatnego. Aż do momentu, kiedy przypadkiem w ręce wpadła mi książka pt. "Diana, moja historia" Andrew Moortona. Czytam w niej o tym, jak samotną i niedocenianą była osobą, o jej chorobach, o niezrozumieniu, próbach samobójczych, licznych terapiach. To niebywałe, jak potrafiła oddzielić zycie prywatne od publicznego, przy czym zawsze zachowac pewność siebie, spokój i uśmiech. Książka wyszła w związku z filmem, który jest obecnie w kinach i już wiem, że muszę go zobaczyć jak najszybciej. Pozwolę sobie tez pewnie na małą recenzję;)
Tagi: diana, książka, księżna Walii