Kilka słów o paletach Sleek
Ktoś nazwał palety Sleeka kultowymi. Polimeryzowałabym ;) Faktem niezaprzeczalnym natomiast jest świetny stosunek jakości cieni do ceny palet (nawet mimo że w ciągu ostatnich dwóch lat cena poszybowała w górę o około 25%).
Największym ich plusem jest mocna pigmentacja, największą bolączką było osypywanie się cieni, acz formułę palet poprawiono i teraz jest wszystko cacy. Być może wypadają blado przy UD, MAC czy Sugarpill, ale Sleeka po prostu lubię i kupuję dużo częściej niż Inglota.
Każda paleta ma coś w sobie, choć mam z nich zaledwie sześć, może siedem. Ostatnią limitowanką jest paleta Del Mar: całkiem niezła. Przepiękna limonka, ciemna morska zieleń i fiolety zdecydowanie przemawiają za jej kupnem. Kłują mnie w oczy – jak zawsze – pomarańcz i niebieski, ale akurat te kolory wyrzucałabym z każdej możliwej paletki ;)
Moją ulubioną paletką jest Oh so special – głównie przez to, że można jej z powodzeniem używać na co dzień (tak też używam jej na zmianę z moją paletką z MUA).
Moje ulubione cienie ze Sleeka to: średnia szara oliwka z palety Supreme wprost idealna do moich brwi (jak mi się skończy, to się zapłaczę), kość słoniowa ze wspomnianej Oh so special, chaber z Glory, różowe złoto Sunset oraz czernie.
Tagi: cienie do powiek, palety cieni, Sleek