Fenomen irytujących Vlogerek
Sama od niedawna nagrywam video blogi. Nie znaczy to oczywiście, że w temacie YT jestem zielona. No, nie żeby. Można powiedzieć, że polską vlogosferę (sferę beauty) mam obcykaną. Widzę, co się dzieje, kto nagrywa od dawna, a kto właśnie zaczął; kogo warto oglądać, a komu i dlaczego "cofnąć suba". To od prawie trzech lat mój chleb powszedni. Pewnych spraw jednak nie czaję.
Na przykład tego, czemu Bunny z USA (niejaka Grav3yardgirl) ma przeszło trzy miliony stałych widzów. Mimo szaleństwa w oczach, końskich zębów i wyjątkowo irytującej narracji w swoich filmach. Trochę przypomina mi to wygłupy rodzimego kabaretu Ani Mru Mru – dynamiczni, napastliwi, na siłę zabawni (jasne, kiedyś to bawiło, ale ileż można?). Czy to chodzi o oglądanie wariatki, jej autoironię, a może swego rodzaju katowanie się? Nie wiem, jest ona bowiem całkowitym zaprzeczeniem Marleny z kanału Make Up Geek – ułożonej, spokojnej, sprawiającej wrażenie ogarniętej, choć momentami z kijem nie-powiem-gdzie.
Gdybyście mnie zapytały – pewnie żadną z nich nie chciałabym być, mimo ich popularności. Videoblogi muszą przecież odzwierciedlać prawdziwego człowieka. W moim przypadku trochę trzepniętego nadwrażliwca ;)
Tagi: Make Up Geek, videoblog, vlogeki, you tube