Odcień farby do włosów, której nie produkują :(
Jak pisałam Wam już nie raz, przez lata moje włosy przyjęły już prawie każdy kolor włosów, pominąwszy odcień biały, wiedźmiński. Czasem ckni mi się do mojego naturalnego koloru włosów, którego pewnie nie osiągnę, póki nie ogolę głowy prawie na zero.
Producenci farb oferują wiele odcieni i o ile znajdą się tam dość naturalnie wyglądające odcienie blondu oraz ciemnego brązu/czerni, ale średnich/mysich/chłodnych odcieni włosów, w jakich widuję wile naturalnych szatynek (tak jak kiedyś siebie) zwyczajnie nie stwierdza się. Gdy brunetce znudzi się rozjaśnianie, wróci do czerni bez większych problemów, bo odrosty zleją się z farbą. Blondynki pójdą na ściąganie koloru, albo w 4-5 miesięcy rozjaśnią w domu włosy tak, by różnica była faktycznie niewielka.
Szatynkom natomiast pozostaje co? Srebrna płukanka, którą przyciemnią i ochłodzą blond. To jest chwilowe I nie rozwiązuje problemu, gdy mamy na głowie rudości. Chodzi mi o to, że “średniaki”, jakich w tym kraju jest najwięcej, bez pomocy naprawdę kompetentnego fryzjera raczej nie mają szansy, by kiedyś móc nie farbować odrostów, nie wyglądając przy tym jak ostatni niechluj.